poniedziałek, 2 lutego 2015

2.

Chris, w najlepsze rozmawiał z Trevorem, a ja właśnie poznawałam dwie nowe Jessiki które siedziały na dwóch siedzeniach przy tyle, od razu ustaliliśmy że na Jessice Willows mówimy Jesy, a do drugiej, albo po  nazwisku, albo pełnym imieniem. Rozmawiając z nimi śmiałam się wniebogłosy,  bowiem okazało się, że dziewczyny tak jak wszyscy nie znający pana Harrisona zaczęli się go bać.
-Faith co myślisz?- usłyszałam pytanie Trevora, na co spojrzałam na niego nie wiedząc o co mu chodzi.-Może weźmiemy tego chłopaka co siedzi sam by siadł z nami? Poznamy go trochę? Wydaje się spoko, a tylko siedzi i się na nas patrzy.-powiedział kiwając w kierunku siedzenia na jakim, o ironio siedział Liam.
-A gdzie ja wtedy siądę? -zapytałam mając nadzieje, że to zmieni jego decyzję
-Możesz u mnie na kolanach.- uśmiechnął się ukazując dołeczek w prawym policzku. Oczywiście uległam i zaraz po tym jak Trev zawołał bruneta w innej, (tym razem czystej) koszulce i luźno opadających dresach wstałam, by przyjaciel mógł wślizgnąć się pode mnie.-Cześć siadaj.-odezwał się do Liama. -Jestem Trevor, to Faith, obok siedzi Chris, a tam Cindy i Amy.
-Liam Payne. Faith już znam.-uśmiechnął się, a ja momentalnie stałam się czerwona. - Mieliśmy ciekawe spotkanie w sklepie.- powiedział, a chwile później autobus wypełnił dźwięk wahający się od kwiczenia świni po krztuszącą się świnkę morską, czyli śmiech Christiana.
-Wal się Chris.-mruknęłam i nie myśląc jak intymnie musiało to wyglądać oparłam się bokiem o klatkę Trevora i wtulając się w Brooksa próbowałam zignorować Chrisa opowiadające historię która mnie pogrążyła, po chwili usnęłam.

-Faith. -usłyszałam cichy szept przy uchu, niezadowolona wymruczałam odpierdol się i próbowałam spać dalej, jednak klatka piersiowa zadrżała od jego śmiechu, co mi tylko utrudniało czynność.-Jesteśmy już, zaraz wysiadamy.- to rozbudziło mnie wystarczająco bym spróbowała otworzyć oczy, i faktycznie, każdy powoli zbierał swoje rzeczy.
-Długo spałam? -zapytałam przecierając oczy co spowodowało czyjś śmiech, ale nie zwróciłam na to uwagi, byłam zbyt zaspana.
-Nie...-usłyszałam głos Trevora przy uchu.
-Jakieś dwie godziny.-Chris szybko sprostował wypowiedź Brooksa.
-Jeju przepraszam, mogłeś mnie obudzić, twoje nogi muszą umierać.-powiedziałam próbując wstać, ale brunet szybko mnie powstrzymał chwytając w tali i nie pozwalając się ruszyć.
-Myślę, że miał inny problem, mówiłem Ci tyle razy, że strasznie się wiercisz przez sen.- moje oczy podwoiły swoje rozmiary, speszona spojrzałam na bruneta u którego na kolanach przespałam ostatnie dwie godziny, a chłopak czerwony, (nawet na swojej szyi) ignorując śmiech Chrisa i dużo cichszy (i na pewno milszy dla uszu) Liama chował się za mną.
-Dobra dzieciaki! Pierwsza wychodzi moja grupa bierzemy bagaże i do pokoi, klucze są w drzwiach, numery znacie!  O 20 kolacja! -pan Harrison dał znak jak to dobrze być w jego grupie więc zadowoleni wyszliśmy z pojazdu.
-Mhm, tu jest genialnie. Czujecie te powietrze? -powiedziała ucieszona Jesy, na co Edwards od razu jej przytaknęła.
-Kocham morze.-usłyszałam nieśmiały głos jednego z Collinsów nie wiem tylko którego. Na razie jednak nie pytałam się o imię tylko ruszyłam w kierunku masy walizek by odnaleźć swój bagaż.

-Mój pokój na numer 44, mieszkam z dwoma nowymi dziewczynami.
-Jak mają na imię? Są miłe? Skąd są? -mama od razu zasypała mnie gradem pytań
-Obie to Jessicki nie wiem skąd są, i tak, są świetne.
-A reszta grupy? Kto jest wychowawcą.
-Pan Harrison. -zaśmiałam się, a ona mi zawtórowała.- A reszta grupy? Jest Cindy i Amy, z naszej szkoły, i Trevor. No i trzech nowych chłopaków, Liam i dwóch braci Collinsów, nie są zbyt rozgadani...
-Faith kolacja za piec minut...-głos Jess sprawił, że szybko pożegnałam się z mamą obiecując, że zadzwonię w przeciągu dwóch dni.

-Macie rodzeństwo? Ja mam młodszą przyrodnią siostrę.-zaczęła kolejny temat Jessy.
-Mam trójkę, Trevora, Rue i Cassy wszyscy starsi.-uśmiechnęłam się zapychając usta jedzeniem
-Trevor z naszej grupy jest twoim bratem?-zapytała zdziwiona Edwards
-Co? Nie.-zaprotestowałam starając się przełknąć posiłek- Brooks jest tylko kolegą, mój brat jest już po studiach i mieszka w Manchesterze. Rue studiuje, a Cassy ma męża i syna.
-Więc jesteś najmłodsza.-stwierdziła rudowłosa Edwards, na co skinęłam w ramach potwierdzeń.-Ja jestem jedynaczką.-powiedziała po chwili- I powiem wam szczerze, nie narzekam, mam co chcę i nie muszę się dzielić.-powiedziała zadowolona biorąc kęs swojej kanapki.
-Witam moje panie.-usłyszałam znajomy głos i Chris chciał pocałować mnie w policzek na przywitanie, ale w porę się odsunęłam co spowodowało jego prychnięcie.
-Wyjątkowo długo się gniewasz.
-Sam zacząłeś.-przypomniałam mu o tym jak to wielokrotnie dziś mnie upokorzył
-Przepraszam.-powiedział skruszony, pokręciłam głową dając mu znak, że dalej zamierzam się obrażać.
-Smacznego.-powiedzieli jednocześnie bracia Collinsowie.-Jestem Gordon, a to Robert.-uśmiechnął się blondyn o słodkich piwnych oczach wskazując ciemniejszego blondyna po swojej lewej stronie, obydwaj byli bardzo do siebie podobni tylko, że oczy Roberta były zdecydowanie jaśniejszego odcienia. W ciągu kilku minut do naszego stolika dołączyły Cassy i Amy, ale zaczynaliśmy się martwić kiedy stołówka stawała się pełna, a współlokatorów Chrisa czyli Liama i Trevora dalej nie było.
Zdziwiona ich nieobecnością przesiadłam się o te jedno krzesełko bliżej Christiana o jakie się odsunęłam wyrażając swoją obrazę.
-Gdzie oni są? -zapytałam bruneta szeptem.
-Nie mam pojęcia.-mruknął zarzucając swoje ramie na moje barki.-Jak wychodziłem z pokoju Liam brał prysznic, a Trev zbierał się do wyjścia.-wzruszył ramionami. Na szczęście właśnie w tym momencie na stołówkę weszli Trevor i Liam. Jeden ignorował drugiego i siadając przy stole mimo, że jeden miał siedzieć obok drugiego to odsunęli się od siebie na tyle ile tylko możliwe.
-Co się stało?- zapytałam Trevora co, akurat siedział obok mnie, poprawka, prawie siedział ze mną na krześle. Chłopak jednak machnął ręką twierdząc, że to męsie sprawy i nie muszę się przejmować.

-Dobra hołoto musze wam powiedzieć to co dali mi na kartce więc macie kartkę, a ja idę spać, a jakby któreś z was coś przeskrobało to macie się bronić rękami i nogami by do mnie nie leźć, bo przydzielę wam pokoje z kujonami.-zagroził i rzucił kartkę którą w ostatniej chwili złapał Liam nim zamoczyła się w zupie.
-O dziesiątej jest pobudka i idziemy na śniadanie, a o 12 na plaże. Serio? Tyle? I nie mógł nam tego powiedzieć?
-Pan Harrison.- zaśmiałam się z Chrisem i wstaliśmy od stołu.

Po dziesięciu minutach siedziałam z Chrisem i Trevorem u nich w pokoju, a Liam wyszedł do swoich kolegów, oczywiście proponując mi, że mogę iść z nim, ale wtedy Trevor zaczął się kłócić, że nie potrzebuje towarzystwa takich idiotów, więc lepiej dla swojego dobra zostałam w pokoju przyjaciela.
Pokój chłopaków był idealnym odzwierciedleniem naszego, różnica była taka, że u nich ściany były koloru zgniło zielonego, a u nas w nawet znośnym odcieniu pomarańczy. Łóżka były tak samo ustawione, czyli każde w innym rogu pokoju z własną szafką, co prawda nie da rady by mieścić do niej wszystkie swoje rzeczy, ale nie narzekamy, jakby nie było, jedziemy z jakiegoś dofinansowania i nie musimy płacić pełnej kwoty tylko połowę więc nie za specjalnie możemy narzekać.
-No chłopaki! To jest Faith i Chris! -usłyszałam głos Liama z momentem kiedy w towarzystwie dwóch innych mężczyzn wpakował się do pokoju.- Jezu Trevor nie zauważyłem Cie tak wtopiłeś się w tło tego syfu.-serio? Serio Liam? Ten tekst był godny pięciolatka.
-Jestem Harry.-przedstawił się brunet z burzą loków na głowie podając sobie rękę z chłopakami, a do mnie posyłając szeroki uśmiech. Drugi przedstawił się jako…Zen? Nie wiem do końca nie zrozumiałam, ale jedno jest pewne już na stracie zyskał moje punkty, minusowe punkty, nienawidzę papierosów, a od niego waliło nimi na kilometr. Krzywiąc się niezmiernie uścisnęłam jego dłoń zaraz potem przysuwając się w stronę Trevora. -Jesteście parą tak?- zapytał Harry widząc mnie i kolegę tak blisko.

-Co nie?- zaśmiałam się trochę nazbyt nerwowo.- Po prostu niecierpie zapachu papierosów.-odezwałam się i wdziałam jak Liam przygryza policzek w niewiadomym mi znaku.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

1.

-Chris!-krzyknęłam zdenerwowana czując jak przyjaciel rzuca się na mnie, moja twarz momentalnie została wgnieciona w poduszkę. a ja zaczęłam wić się niczym wąż próbując zrzucić z siebie przyjaciela.
-No już.-zaśmiał się schodząc ze mnie.- Co dziś robimy?-zapytał po chwili siadając normalnie obok mnie. Uśmiechnęłam się w kierunku szatyna i poruszyłam zabawnie (mam nadzieje) brwiami.- Nie...-jęknął zrozpaczony- Nie chce iść na zakupy! Faith proszę Cię!- chłopak kompletnie przerażony myślą, że mogą czekać go dwie godziny spędzone na chodzeniu po sklepach.
-Serio mówię, muszę iść dziś na zakupy, jutro mamy wycieczkę wiec potrzebuje kilku rzeczy.
-Dobrze! Ale wiedz, że tym razem nie dam Ci się zaciągnąć do żadnego sklepu bieliźnianego, ani w taki dział.- chłopak szybko przedstawił swoje warunki, a ja nie mogłam nie roześmiać się na wspomnienie ostatniej akcji w sklepie kiedy to będąc w przymierzalni wysłałam chłopaka po koronkowy stanik w większym rozmiarze, co i tak było dla chłopaka wielkim poświęceniem, ale kiedy trzymając w rękach trzy komplety bielizny podeszła do niego dziewczyna z klasy za którą szalał od kilku tygodni by się przywitać chłopak stwierdził, że tak się pogrążył przed znajomą, że już nigdy więcej nie wejdzie do takiego sklepu, by nie znaleźć się w takiej sytuacji.

-I jak?-zapytałam chłopaka wychodząc z przebieralni w kwiecistej sukience. Chłopak nie odrywając wzroku od ekranu telefonu wystawił mi uniesiony ku górze kciuk.- Dobra, idź obejrzyj te swoje czapki, za dziesięć minut przyjdę.- powiedziałam przewracając oczami, Chris zadowolony z mojej decyzji cmoknął mnie w policzek i uśmiechnięty ruszył do sklepu na przeciwko. Kiedy zakupiłam wybrane przeze mnie letnie ubrania ruszyłam do raju sklepowego przyjaciela. Stanęłam na środku sklepu rozglądając się za Nelsonem, aż w końcu go zobaczyłam, stał tyłem do mnie mając na głowie jakąś czapkę, a rękach trzymając dwie inne. Nie wiele myśląc wskoczyłam przyjacielowi na plecy. Kiedy jednak zobaczyłam kawałek jego twarzy momentalnie zeskoczyłam.-O Boże! Przepraszam! Pomyliłam Cię z kolegą.-pisnęłam rumieniąc się do nasady włosów. Zawstydzona spojrzałam na stojącego przede mną bruneta, w jego oczach widziałam iskierki rozbawienia, ze śmiechu zaciskał usta próbując nie wybuchnąć śmiechem i nie zawstydzić mnie jeszcze bardziej.-Ja już pójdę.- powiedziałam czując nieprzyjemny gorąc na policzkach i jak najszybciej odwróciłam się od chłopaka idąc przed siebie i zaliczając naprawdę bolesne zderzenie z stojakiem pełnym fullcap'ów gwarantując sobie odbicie od mebla który jednocześnie ze mną runą na ziemie. Jeśli wcześniej byłam czerwona to nie wyobrażam sobie co działo się teraz z moją twarzą bo czułam jakbym wsadziła ją w ognień. Na domiar złego usłyszałam za sobą głośny śmiech, otrzepując się wstałam z ziemi i speszona zaczęłam zbierać czapki.

Siedząc z przyjacielem w naszej ulubionej pizzerii czerwona na twarzy obserwowałam jak chłopak krztusi się ze śmiechu własną śliną wydając przy tym odgłosy podobne do zarzynanej świni. Zażenowana schowałam twarz w dłoniach naprawdę żałując, że opowiedziałam przyjacielowi moją wpadkę.
-Jesteś do dupy, powinieneś mnie wspierać, a nie nabijać się ze mnie.-zarzuciłam chłopakowi w ramach czego od trzymałam przewrócenie oczami.
-Wybacz kochanie, ale tu nie ma co Cię pocieszać, ty po prostu jesteś głupia.-mruknęłam sarkastyczne dzięki, po czym wywracając oczami na głupotę mojego przyjaciela i jego dalsze rozbawienie wgryzłam się w kawałek mojej ulubionej pizzy z serem, serem i tylko serem.

-Mamo jestem już! -krzyknęłam wchodząc do domu i wkładając sandałki do szafki. Uśmiechnięta szłam w kierunku kuchni gdzie znalazłam moją rodzicielkę, na powitanie pocałowałam ją w policzek nie przeszkadzając jej w krojeniu warzyw.- Jak w szpitalu?- moja mama jest lekarką, dokładnie ginekologiem.
-Dobrze, jeden poród, a dzieciaczek zdrowy.-uśmiechnęła się, dzięki czemu na jej twarzy pojawiły się lekkie zmarszczki na jakich widok poczułam ciepło rozlewające się w moim wnętrzu. Moja mama cieszyła się z każdego narodzonego dziecka, cieszyła się tym bardziej jeśli maluch okazywał się być zdrów jak ryba, a porób przechodził bez powikłań groźnych życiu matki.- A ty gdzie byłaś?-zapytała nie przerywając krojenia warzyw.
-No poszłam z Chrisem, na zakupy, jutro wyjazd więc stwierdziłam, że kilka letnich fatałaszków mi nie zaszkodzi. Na dodatek nie wydałam wszystkich pieniędzy, więc na pewno uda mi się jeszcze kupić coś na pamiątkę. Nie mogę się doczekać tego wyjazdu, może poznam trochę nowych ludzi? Przydało by się, bardzo chciała bym poznać kilka osób zanim zacznie się rok szkolny, to było by dziwne jeśli zaczęła bym trzeci rok nie znając nikogo z klasy.
-Masz racje, ten wyjazd dobrze Ci zrobi aniołku.-mama posłała mi szeroki uśmiech, a pokrojone warzywa wrzuciła do garnka.-Dlatego chciała bym byś bawiła się tam bardzo dobrze i nie przejmowała tym co się tutaj dzieje.-zdezorientowana zmarszczyłam brwi.
-Mamuś co się dzieje?-zapytałam zmartwiona, mama posłała mi smutny uśmiech i wyciągnęła kartkę papieru z szafki obok mnie. Szybko złapałam ją i zaczęłam czytać.-Mamo czemu nie mówiłaś, że mamy kłopoty, moja wycieczka...
-Faith, nie możesz, mogłam Ci nie mówić...
-Mamo przestań, mam trochę swoich pieniędzy, jakoś sobie poradzimy, zawsze mogę wypłacić pieniądze z pieniędzy po babci. No, a poza tym na pewno Cassy, Trevor, albo Rue mogą nam pomóc.
-Myślisz, że nie mają własnych problemów? Cassy opłaca bardzo drogie leczenie Teddiego, Trevor chwilowo jest bez pracy, a Rue opłaca studia.
Westchnęłam głośno, nad uporem własnej rodzicielki, mamy dwa miesiące na uzbieranie dwóch tysięcy by spłacić zaległą i obecną ratę kredytu. Nie chciałam...nie mogłam odpuścić. Nie tym razem kiedy od tego czy uzbieramy tą sumę, zależy nasza eksmisja.

Po obiedzie, znowu znalazłam się u siebie w pokoju tym razem pakując się na wycieczkę. W tym momencie żałowałam, że poprosiłam o taki prezent urodzinowy, gdyby nie ja miałybyśmy ćwierć sumy. Kiedy wszystkie potrzebne i rzeczy znajdowały się w walizce ucieszona zeszłam do salonu gdzie moja mama czytała jakieś czasopisma.
-Mamo zamierzam, Ci pomóc.-powiedziałam stanowczo, ona tylko westchnęła głośno.
-Faith, powiedziałam, że nie. Myślałam o innym rozwiązaniu sytuacji.- milczałam czekając, aż dokończy skubiąc zębami moją dolną wargę, co było moim złym nawykiem.-Przeprowadzimy się, znalazłam kilka ciekawych mieszkań które bez problemu będę mogła opłacić nie martwiąc się o zaległości w banku.
Moją pierwszą reakcją było zaprzeczenie i nie zgodzenie się, bo nie możemy sprzedać domu jaki tata odziedziczył po dziadkach. Potem jednak zrozumiałam, z sprzedaży domu mogłyśmy, żyć lepiej, dużo lepiej.
-Gdzie są te mieszkania?-zapytałam po zakończeniu wewnętrznego roztrząsania sprawy.
-Jedno jest w tym samym bloku co mieszka Chris, drugie na tej samej ulicy. Pozostałe dwa są dalej od niego, ale albo blisko szkoły, albo szpitala.-powiedziała wyraźnie ucieszona moją decyzją.- Są spore, trzy pokojowe...dwie sypialnie, łazienka i kuchnia z salonem.- kontynuowała z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Jak wrócę z wyjazdu obejrzymy je i zdecydujemy?- uśmiechnęłam się do niej co niemal od razu zostało odwzajemnione.

Niezadowolona usiadłam na siedzeniu niedaleko, ostatnich siedzeń posyłając przyjacielowi mordercze spojrzenie. Zdenerwowana zdjęłam kurtkę rzucając ją w twarz Chrisa, oczywiście mój przyjaciel korzystając z "cudownej" deszczowej pogody i mojego wczorajszego upokorzenia wskoczył mi na plecy wywracając mnie i kałuże błota, pytając jeszcze bezczelnie czy chłopak na jakiego wskoczyłam też jak ja padł na kolana, bo jeśli nie to powinnam wstać by mógł właściwie odtworzyć scenkę.
-Jesteś najgorszym przyjacielem ever.- warknęłam siadając od okna- Nawet największy wróg zachował by się milej.-dodałam prychając.
-No przepraszam, myślałem,że się utrzymasz.
-Chris, ważysz chyba tonę, a ja...bądźmy szczerzy, Strong Women nie zostanę.-powiedziałam już z uśmiechem.-Masz szczęście, że nie potrafię gniewać się na ciebie dłużej niż półgodziny.
-Nawet tyle nie umiesz.-zaśmialiśmy się, ale po chwili pod spojrzeniem jednego z nauczycieli umilknęliśmy, czekając na to by wychowawcy sprawdzili listę i byśmy w spokoju mogli wyciągnąć obowiązkowy sprzęt Christiana, czyli jego nierozłącznego laptopa i móc obejrzeć jeden z setek filmów jakich nabraliśmy na ten wyjazd.

-Uwaga dzieciaki!-usłyszeliśmy krzyk nauczyciela wychowania fizycznego, normalnie nie była bym zdziwiona tym, że krzyczy, ale on krzyczał do mikrofonu przez co czułam, że moje bębenki zaraz eksplodują.-Wyczytam was w grupach w jakich będziecie podróżować, będzie was tam po około 10 osób i radze słuchać, bo drugi raz czytać nie zamierzam.- oczywiście mało osób się tym przejęło i każdy zaczął kontynuować swoje rozmowy.-Zamknąć się!-krzyknął zdenerwowany mężczyzna, na co z Chrisem zachichotaliśmy, a osoby spoza naszej szkoły będące na obozie wytrzeszczyły oczy zdziwione jego zachowaniem, ale każdy kto poznał już pana.Harrisona doskonale wiedział, że jest on jedną z najbardziej zabawnych osób jakie się zna.-Więc grupa pierwsza...-w skupieniu czekałam na wyczytanie swojego nazwiska, lub Chrisa.-Grupa Czwarta z moim wychowawstwem Christian Nelson, Liam Payne, Gordon Collins, Robert Collins, Trevor Brooks, Jessica Willows, Cindy Mayson, Amelia Potter, Faith Black i Jessica Ewards.- zadowolona przybiłam piątkę z przyjacielem i zaczęliśmy zastanawia się kim jest nieznajoma część naszej grupy, bo znamy tylko Trevora, Cindy i Amy.- Zaraz będzie przystanek więc będziecie mogli się tam poznać, proszę także,byście całą grupą zgłosili się do opiekuna, by rozdzielić się w pokojach. A i siadacie grupami! Moja grupa siada na samym tyle! Christian chce Cię widzieć!-krzyknął wuefista na co Chris zaśmiał się głośno wystawiając w górę pieść w niewiadomym celu.
-Oczywiście Panie Harris!-krzyknął śmiejąc się.

Czy może być coś bardziej upokarzającego niż wiadomość, że chłopak na którego wpadłeś w sklepie okazuje się być w twojej grupie? Oczywiście!

-O mój Boże! Przepraszam, naprawdę nie chciałam!- pisnęłam patrząc jak białą koszulka chłopaka zostaje ozdobiona moim sokiem pomarańczowym.
-Dwa zero dla Ciebie mała.-zaśmiał się sprawiając, że zaczęłam błagać niebiosa by ziemia się pode mną rozstąpiła.- Liam.-przedstawił się unosząc kąciki ust w przepięknym uśmiechu.
-F-Faith.-wyjąkałam czując się co najmniej pogrążona swoją głupotą.- Przepraszam za koszulkę...
-Co? A! Nie masz się co martwić, mój kumpel ma w plecaku parę swoich ciuchów bo nie zmieścił do walizki więc na pewno zaraz będę coś miał.-uśmiechnął się co spowodowało, że w jego kącikach oczu pojawiły się zmarszczki.
-Faith!-usłyszałam krzyk Chrisa- Chodź idziemy do Harrisona!
-Grupa czwarta?-zapytał z dziwnym uśmieszkiem, pokiwałam głową bojąc się,że jeśli coś powiem to pogrążę się jeszcze bardziej, o ile to jest jeszcze możliwe.-Więc będziemy się częściej widywać.

środa, 31 grudnia 2014

Prolog

Siedziałam patrząc się w ścianę i lekko kiwając do przodu i do tyłu. Jak dziecko z autyzmem. Och zamknij się.
-Faith...-odezwała się blondynka, szybko zaprzestając swoich ruchów rzuciłam jej zdesperowane spojrzenie, sama nie wiem co miało ono wyrażać, wiem tylko, że kobieta się zmieszała spuszczając wzrok na swoje notatki.-Może...powiedz mi jak Go poznałaś.

Niepewnie spojrzałam w jej piwne oczy, bardzo mi Go przypominały. Głośno zaczerpnęłam powietrze, podkuliłam nogi obejmując je rękoma i spojrzałam na tą która podobno miała mi pomóc.
-Poznałam go w sklepie, to dość głupie, pomyliłam go z...Chrisem-imię chłopaka ledwo przeszło mi przez gardło- wskoczyłam mu na plecy.-parsknęłam kręcąc głową. -Jak okazało się, że to nie jest Christian zeskoczyłam z niego jak najszybciej przy okazji uderzając łokciem w wieszak i wywracając go. To było rok temu w wakacje, nie wydawał się groźny, wręcz przeciwnie...skąd miałam wiedzieć, że chłopak o tak uroczym uśmiechu i uroku osobistym był by w stanie tak mnie zniszczyć?


***

Joł choł choł! Więc wiecie sylwester z Polsatem i te sprawy ;) stwierdziłam czemu, by nie spróbować? Tak więc oto znowu coś pisze, mam nadzieje, że Cię to zaciekawiło i pozostawisz po Sobie komentarz, a poza tym...właśnie 00:00!!