Chris, w najlepsze rozmawiał z Trevorem, a ja właśnie poznawałam dwie
nowe Jessiki które siedziały na dwóch siedzeniach przy tyle, od razu
ustaliliśmy że na Jessice Willows mówimy Jesy, a do drugiej, albo po
nazwisku, albo pełnym imieniem. Rozmawiając z nimi śmiałam się
wniebogłosy, bowiem okazało się, że dziewczyny tak jak wszyscy nie znający
pana Harrisona zaczęli się go bać.
-Faith co myślisz?- usłyszałam pytanie
Trevora, na co spojrzałam na niego nie wiedząc o co mu chodzi.-Może weźmiemy
tego chłopaka co siedzi sam by siadł z nami? Poznamy go trochę? Wydaje się
spoko, a tylko siedzi i się na nas patrzy.-powiedział kiwając w kierunku
siedzenia na jakim, o ironio siedział Liam.
-A gdzie ja wtedy siądę? -zapytałam mając
nadzieje, że to zmieni jego decyzję
-Możesz u mnie na kolanach.- uśmiechnął
się ukazując dołeczek w prawym policzku. Oczywiście uległam i zaraz po tym jak
Trev zawołał bruneta w innej, (tym razem czystej) koszulce i luźno opadających
dresach wstałam, by przyjaciel mógł wślizgnąć się pode mnie.-Cześć
siadaj.-odezwał się do Liama. -Jestem Trevor, to Faith, obok siedzi Chris, a
tam Cindy i Amy.
-Liam Payne. Faith już znam.-uśmiechnął
się, a ja momentalnie stałam się czerwona. - Mieliśmy ciekawe spotkanie w
sklepie.- powiedział, a chwile później autobus wypełnił dźwięk wahający się od
kwiczenia świni po krztuszącą się świnkę morską, czyli śmiech Christiana.
-Wal się Chris.-mruknęłam i nie myśląc jak
intymnie musiało to wyglądać oparłam się bokiem o klatkę Trevora i wtulając się
w Brooksa próbowałam zignorować Chrisa opowiadające historię która mnie
pogrążyła, po chwili usnęłam.
-Faith. -usłyszałam cichy szept przy uchu,
niezadowolona wymruczałam odpierdol
się i próbowałam spać dalej, jednak klatka piersiowa zadrżała od jego
śmiechu, co mi tylko utrudniało czynność.-Jesteśmy już, zaraz wysiadamy.- to
rozbudziło mnie wystarczająco bym spróbowała otworzyć oczy, i faktycznie, każdy
powoli zbierał swoje rzeczy.
-Długo spałam? -zapytałam przecierając
oczy co spowodowało czyjś śmiech, ale nie zwróciłam na to uwagi, byłam zbyt
zaspana.
-Nie...-usłyszałam głos Trevora przy uchu.
-Jakieś dwie godziny.-Chris szybko
sprostował wypowiedź Brooksa.
-Jeju przepraszam, mogłeś mnie obudzić,
twoje nogi muszą umierać.-powiedziałam próbując wstać, ale brunet szybko mnie
powstrzymał chwytając w tali i nie pozwalając się ruszyć.
-Myślę, że miał inny problem, mówiłem Ci
tyle razy, że strasznie się wiercisz przez sen.- moje oczy podwoiły swoje
rozmiary, speszona spojrzałam na bruneta u którego na kolanach przespałam
ostatnie dwie godziny, a chłopak czerwony, (nawet na swojej szyi) ignorując
śmiech Chrisa i dużo cichszy (i na pewno milszy dla uszu) Liama chował się za
mną.
-Dobra dzieciaki! Pierwsza wychodzi moja
grupa bierzemy bagaże i do pokoi, klucze są w drzwiach, numery znacie! O
20 kolacja! -pan Harrison dał znak jak to dobrze być w jego grupie więc
zadowoleni wyszliśmy z pojazdu.
-Mhm, tu jest genialnie. Czujecie te
powietrze? -powiedziała ucieszona Jesy, na co Edwards od razu jej przytaknęła.
-Kocham morze.-usłyszałam nieśmiały głos
jednego z Collinsów nie wiem tylko którego. Na razie jednak nie pytałam się o
imię tylko ruszyłam w kierunku masy walizek by odnaleźć swój bagaż.
-Mój pokój na numer 44, mieszkam z dwoma
nowymi dziewczynami.
-Jak mają na imię? Są miłe? Skąd są? -mama
od razu zasypała mnie gradem pytań
-Obie to Jessicki nie wiem skąd są, i tak,
są świetne.
-A reszta grupy? Kto jest wychowawcą.
-Pan Harrison. -zaśmiałam się, a ona mi
zawtórowała.- A reszta grupy? Jest Cindy i Amy, z naszej szkoły, i Trevor. No i
trzech nowych chłopaków, Liam i dwóch braci Collinsów, nie są zbyt rozgadani...
-Faith kolacja za piec minut...-głos Jess
sprawił, że szybko pożegnałam się z mamą obiecując, że zadzwonię w przeciągu
dwóch dni.
-Macie rodzeństwo? Ja mam młodszą
przyrodnią siostrę.-zaczęła kolejny temat Jessy.
-Mam trójkę, Trevora, Rue i Cassy wszyscy
starsi.-uśmiechnęłam się zapychając usta jedzeniem
-Trevor z naszej grupy jest twoim bratem?-zapytała
zdziwiona Edwards
-Co? Nie.-zaprotestowałam starając się
przełknąć posiłek- Brooks jest tylko kolegą, mój brat jest już po studiach i
mieszka w Manchesterze. Rue studiuje, a Cassy ma męża i syna.
-Więc jesteś najmłodsza.-stwierdziła
rudowłosa Edwards, na co skinęłam w ramach potwierdzeń.-Ja jestem
jedynaczką.-powiedziała po chwili- I powiem wam szczerze, nie narzekam, mam co
chcę i nie muszę się dzielić.-powiedziała zadowolona biorąc kęs swojej kanapki.
-Witam moje panie.-usłyszałam znajomy głos
i Chris chciał pocałować mnie w policzek na przywitanie, ale w porę się
odsunęłam co spowodowało jego prychnięcie.
-Wyjątkowo długo się gniewasz.
-Sam zacząłeś.-przypomniałam mu o tym jak
to wielokrotnie dziś mnie upokorzył
-Przepraszam.-powiedział skruszony,
pokręciłam głową dając mu znak, że dalej zamierzam się obrażać.
-Smacznego.-powiedzieli jednocześnie
bracia Collinsowie.-Jestem Gordon, a to Robert.-uśmiechnął się blondyn o
słodkich piwnych oczach wskazując ciemniejszego blondyna po swojej lewej
stronie, obydwaj byli bardzo do siebie podobni tylko, że oczy Roberta były
zdecydowanie jaśniejszego odcienia. W ciągu kilku minut do naszego stolika
dołączyły Cassy i Amy, ale zaczynaliśmy się martwić kiedy stołówka stawała się pełna,
a współlokatorów Chrisa czyli Liama i Trevora dalej nie było.
Zdziwiona ich nieobecnością przesiadłam
się o te jedno krzesełko bliżej Christiana o jakie się odsunęłam wyrażając
swoją obrazę.
-Gdzie oni są? -zapytałam bruneta szeptem.
-Nie mam pojęcia.-mruknął zarzucając swoje ramie na
moje barki.-Jak wychodziłem z pokoju Liam brał prysznic, a Trev zbierał się do
wyjścia.-wzruszył ramionami. Na szczęście właśnie w tym momencie na stołówkę
weszli Trevor i Liam. Jeden ignorował drugiego i siadając przy stole mimo, że
jeden miał siedzieć obok drugiego to odsunęli się od siebie na tyle ile tylko
możliwe.
-Co
się stało?- zapytałam Trevora co, akurat siedział obok mnie, poprawka, prawie
siedział ze mną na krześle. Chłopak jednak machnął ręką twierdząc, że to męsie
sprawy i nie muszę się przejmować.
-Dobra
hołoto musze wam powiedzieć to co dali mi na kartce więc macie kartkę, a ja idę
spać, a jakby któreś z was coś przeskrobało to macie się bronić rękami i nogami
by do mnie nie leźć, bo przydzielę wam pokoje z kujonami.-zagroził i rzucił
kartkę którą w ostatniej chwili złapał Liam nim zamoczyła się w zupie.
-O
dziesiątej jest pobudka i idziemy na śniadanie, a o 12 na plaże. Serio? Tyle? I
nie mógł nam tego powiedzieć?
-Pan
Harrison.- zaśmiałam się z Chrisem i wstaliśmy od stołu.
Po
dziesięciu minutach siedziałam z Chrisem i Trevorem u nich w pokoju, a Liam
wyszedł do swoich kolegów, oczywiście proponując mi, że mogę iść z nim, ale
wtedy Trevor zaczął się kłócić, że nie potrzebuje towarzystwa takich idiotów,
więc lepiej dla swojego dobra zostałam w pokoju przyjaciela.
Pokój
chłopaków był idealnym odzwierciedleniem naszego, różnica była taka, że u nich
ściany były koloru zgniło zielonego, a u nas w nawet znośnym odcieniu
pomarańczy. Łóżka były tak samo ustawione, czyli każde w innym rogu pokoju z
własną szafką, co prawda nie da rady by mieścić do niej wszystkie swoje rzeczy,
ale nie narzekamy, jakby nie było, jedziemy z jakiegoś dofinansowania i nie
musimy płacić pełnej kwoty tylko połowę więc nie za specjalnie możemy narzekać.
-No
chłopaki! To jest Faith i Chris! -usłyszałam głos Liama z momentem kiedy w towarzystwie
dwóch innych mężczyzn wpakował się do pokoju.- Jezu Trevor nie zauważyłem Cie
tak wtopiłeś się w tło tego syfu.-serio? Serio Liam? Ten tekst był godny
pięciolatka.
-Jestem
Harry.-przedstawił się brunet z burzą loków na głowie podając sobie rękę z
chłopakami, a do mnie posyłając szeroki uśmiech. Drugi przedstawił się jako…Zen?
Nie wiem do końca nie zrozumiałam, ale jedno jest pewne już na stracie zyskał
moje punkty, minusowe punkty, nienawidzę papierosów, a od niego waliło nimi na kilometr.
Krzywiąc się niezmiernie uścisnęłam jego dłoń zaraz potem przysuwając się w stronę
Trevora. -Jesteście parą tak?- zapytał Harry widząc mnie i kolegę tak blisko.
-Co
nie?- zaśmiałam się trochę nazbyt nerwowo.- Po prostu niecierpie zapachu
papierosów.-odezwałam się i wdziałam jak Liam przygryza policzek w niewiadomym
mi znaku.